WERONIKA STRZAŁA. O ZAGARNIANIU DÓBR WSPÓLNYCH. A PROPOS USTAWY O OGRÓDKACH DZIAŁKOWYCH. 2012
Dodane przez awe dnia June 28 2012 14:02:02



Dla osób żyjących w ubóstwie dostęp do ogródków działkowych czy innych miejsc produkcji żywności na własne potrzeby oznacza granicę między śmiertelną nędzą a skrajnym ubóstwem. Wiele osób cieszy się tam życiem. Ogródki działkowe to zielone płuca miast. Ogródkami zarządza i posiada uprawnienia do wieczystej dzierżawy wspólnota, którą jest Polski Związek Działkowców. W przypadku ogródków działkowych można mówić własności nie tylko jako zindywidualizowanym, notarialnie poświadczonym posiadaniu, ale także jako własności związanej ze wspólnym korzystaniem ze środowiska np. lasów czy pastwisk przez społeczność wiejską, jak i z pracą wykonywaną przez wspólnotę na rzecz (własnej i innej) wspólnoty. Ogródki działkowe, których historia sięga u nas 120 lat to jedno z ostatnich dóbr wspólnych w tym kraju.

W czasach PRL-u, kiedy zaczynały się pierwsze neoliberalne reformy, w 1986 zmieniono kodeks prawa cywilnego, a własność „ludu pracującego miast i wsi” z dekretu lubelskiego została ludziom odebrana. Nowe prawo, uchwalone tuż po stanie wojennym, przekazało własność wspólną Państwu. Po zmianach politycznych w 1989 roku taka konstrukcja prawna umożliwiło prywatyzację, w tym prywatyzację szkół, szpitali cyz mieszkań razem z lokatorami. W imię decentralizacji znaczna część własności państwa przeszła do władz szczebla lokalnego. W tym także miastom przekazano władztwo nad terenami ogródków działkowych. Ogródki jednak istniały, a ich statusu broniła ustawa z 2005 roku. W 2009 miała miejsce próba likwidacji tej ustawy, ale ogródki zostały obronione. Jak pisze Dziennik Gazeta Prawna (specjalny dodatek z 22 czerwca „Ogródki działkowe w niebezpieczeństwie”), w 2010 roku prof. Lech Gardacki, ówczesny pierwszy prezes Sadu Najwyższego, tuż przed upływem kadencji wykorzystał rzadko stosowany przywilej i osobiście złożył skargę do Trybunału Konstytucyjnego, kwestionując ustawę o rodzinnych ogródkach działkowych. Trybunał rozpatruje tę sprawę dzisiaj, to jest 28 czerwca 2012 roku. Projekt podważenia ustawy i prawa do działek spotkał się z masowym oporem działkowców. Zmiany skutkować będą wywłaszczeniem z dobra wspólnego i indywidualnego - bez odszkodowania. Działkowcy buntują się, twierdzą też, że pan prezes nie ma pojęcia o temacie, którym się zajął. Sprawozdawca Sejmu, jak pisze DGP – ma być znany przeciwnik ogródków działkowych z PiS-u, Andrzej Der.

W specjalnym dodatku DGP o działkach liczni komentatorzy powołują się na sprawiedliwość społeczną, co jest zapewne cenną postawą. Warto jednak zwrócić uwagę na neoliberalne przeobrażenia prawa i tzw. aparatu sprawiedliwości, pod kątem dostosowania do zasad wolnego rynku i racjonalności ekonomicznej. W rządowym dokumencie strategicznym Polska 2030 znajduje się cały rozdział na temat zmieniania pod tym kątem treści prawa, oraz re-regulacji sądownictwa. Zawarty jest tam np. postulat oceniania sędziów pod względem ilości wydanych wyroków, w jak najkrótszym czasie. Parlamentarni neoliberałowie chcą żeby sędziowie pracowali na akord i na rzecz urynkowiania wszystkiego. Dziś ogródki działkowe, to za jakiś czas powietrze też będzie na sprzedaż?

Wśród zarządczyń/zarządców miast musi być silne lobby wspierające inicjatywę zmiany prawa wobec działkowców: perspektywa zwiększenia opłat i podatków oraz uzyskania ziemi przez developerów, pozwoli łatać dziury budżetowe i spłacać odsetki długów, jak zwykle – kosztem mieszkańców. Te ataki są zatem również konsekwencją długów i neoliberalnej polityki budżetowej.

Zmiana ustawy o ROD to pierwszy krok do wywłaszczenia ludzi z działek. Już wyższe opłaty mogą powodować to, że uboższym ludziom nie będzie się opłacało uprawiać działki. Zdaje się, że proces wywłaszczenia z dóbr publicznych (na wzór akumulacji pierwotnej - permanentnego procesu w ramach neoliberalizmu) zwykle wygląda podobnie: najpierw w sposób arbitralny narzuca się ograniczenia na korzystanie z danego dobra lub usług (zwiększa opłaty, ogranicza dane dobro, np. zmniejsza się ilość połączeń w komunikacji publicznej lub koszyk dostępnych świadczeń zdrowotnych lub opiekuńczych albo obniża się jego jakość, np. przez intensyfikacje pracy pracowników), to powoduje, że ludzie sami przestają korzystać z tego dobra, bo jest słabej jakości lub zbyt drogie. Powstaje zatem zaciskająca się sama pętla, wyniszczająca powoli daną instytucję (poprzez niszczenie jej zasobów materialnych i niematerialnych (wiedza), gorsze warunki i potanianie prac - umowy śmieciowe, outsourcing, zadłużenie). Instytucja upada, wtedy pojawiają się chętni na zakup za bezcen - szpitala, szkoły, fabryki, elektrowni, targowiska, gruntów, lasu, ogródków działkowych, infrastruktury komunikacyjnej lub telekomunikacyjnej, taboru komunikacji miejskiej itd itp. Następuje transfer dobra publicznego od wspólnoty do prywatnych rąk nowego właściciela, który traktuje dobro jako kapitał i operuje nim w celu pomnażania zysku finansowego. Transfer jest równoczesny z ograniczeniem dobra i usługi (korzystać mogą tylko ci, co mają środki), ale też z jego częściowym (lub całkowitym) zniszczeniem.

Dobra wspólne mają fundamentalne znaczenie dla reprodukcji społecznej - czyli odtwarzania życia biologicznego i społecznego ludzi. Ich ograniczenie powoduje dosłownie śmierć społeczeństwa (ubóstwo, degradacja kultury, więzi społecznych, praw politycznych, migracje). Wystarczy popatrzeć na setki małych miejscowości w Polsce: wyludnienie, niski przyrost naturalny, brak pracy, ośrodków kulturalnych, likwidowane szkoły i szpitale). Reprywatyzacja dóbr publicznych powoduje intensyfikację pracy opiekuńczej w gospodarstwach domowych - jeśli likwiduje się szpitale, przedszkole lub stołówki w szkołach, nie likwiduje się potrzeb, które zaspokajają. Wszystko zostaje zrzucane na barki kobiet, które wykonują większość opiekuńczej pracy, ograniczając tym samym ich prawa (możliwość partycypacji w runku pracy i procesach politycznych, pogorszenie zdrowia). W obecnych warunkach politycznych odwrócenie procesu prywatyzacji (ponowne uspołecznienie i odbudowanie wspólnych zasobów) jest niemal niemożliwe, a na pewno bardzo trudne i długotrwałe.

Przykładem szokującej historii demontażu dóbr publicznych jest niszczenie zrównoważonego transportu publicznego w USA na początku XX w. (na podstawie filmu „Wpuszczeni w korek” - 'Taken for a Ride', Link. Zlikwidowano niemal całkiem transport tramwajowy w dużych amerykańskich miastach - ten najbardziej ekonomiczny (tani) i ekologiczny (mniej paliwa potrzebnego i mniej emisji zanieczyszczeń). Likwidacja była zamierzonym działaniem firm i lobbystów spółek produkujących samochody, autobusy oraz sprzedających ropę/benzynę - bardzo wiele zyskali dzięki wyeliminowaniu transportu publicznego opartego na tramwajach (który był rzekomo nienowoczesny). Scenariusz tego procesu jest identyczny jak opisany powyżej. Degradacja transportu kolejowego w Polsce (szczególnie regionalnego - związanego z dojazdami do pracy, do szkół i regionalną turystyką i rekreacją) wygląda przecież tak samo - ludzie przestali korzystać z kolei, bo stawały się coraz mniej korzystne (coraz mniej połączeń, dłuższe czasy dojazdu, przesiadki, podwyżki biletów, niszczenie składu) w wyniku niedoinwestowania – środki przeznaczano głównie na nie-ekonomiczny i nie-ekologiczny zindywidualizowany transport samochodowy.

Szpitale, szkoły, mieszkania komunalne i zakłady pracownicze znikają cały czas od 1989 roku, w wyniku konsekwentnego wprowadzania programu neoliberalnego. Z działkami może być podobnie. Ogródki działkowe są owocem pracy wielu pokoleń i mają ogromną wartość dla współczesnych miast pełnych spalin i hałasu oraz supermarketów z żywnością kiepskiej jakości. Są one też ważnym zasobem, pozwalającym przeżyć ludziom w złej sytuacji materialnej. Nie są one wcale archaiczną formą, „komuną”, bowiem rozwijają się w wielu metropoliach (Nowy Jork, Berlin). Opór działkowców należy łączyć z obroną innych dóbr wspólnych – szkół, stołówek, szpitali, mieszkań komunalnych, targowisk, powszechnej edukacji, ale też lasów i innych ekosystemów.


zdjęcie: Tomek Byra

Specjalny dodatek DGP „Ogrody działkowe w niebezpieczeństwie” Link


We Wrocławiu też protestują działkowcy (protest jest ogólnopolski):Link