Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: Butler. Podmiot Feminizmu

Dodane przez polatucha dnia 13-03-2009 20:31
#68

Witam; mój pierwszy post w tym kursie Smile Chciałabym się odnieść do kilku kwestii, które zostały wyżej wymienione.
Po pierwsze uniwersalizm:
EwaCh napisał/a:
W tym dyskursie niestety takie kwestie jak problemy z uniwersalnÄ… kategoria kobiety nie znalazaly jeszcze odzewu. To nie jest problem, mozna tak mowic: My Kobiety, My Feministki, i nikt tego nie postrzega jako praktyka wykluczenia kobiet, czy poglÄ…dow ktorych w tych opisach nie ma


Kacha Szaniawska napisał/a:
katdulak w Polsce (i nie tylko) feminizm jest ruchem uniwersalistycznym, oczywiście interesy kobiet (niekoniecznie wspólne dla wszystkich) są dla niego kluczowe, ale w ruchu działają wszelkie dyskryminowane mniejszości (vide przywoływana tu MANIFA razem z kobietami żądajacymi prawa do bezpiecznej i legalnej aborcji, idą związkowcy, rodzice dzieci z in vitro, geje i lesbijki domagajacy się równych praw i ustawy o związkach partnerskich, matki dzieci niepełnosprawnych etc.)

Ciekawym jest, że to właśnie Feministki roszczą sobie prawo do funkcjonowania w ruchu pretendującym do "uniwersalizującego" czy "uniwersalistycznego". Oczywiście to w prostej linii prowadzi do skonstruowania jakieś tam "kobiecości", jak zostało juz zauważone, głównie poprzez kategorię interesu. Kobieta-Feministka, to ta, która nie chce, aby podczas porodu rozcinano jej krocze. Czy "na zewnątrz" (jasne, że w perspektywie Butler nie ma żadnego <na zewnątrz>Wink też to jest tak postrzegane? Nie wydaje mi się. Mizielińska fajnie pokazała jak owe granice podmiotu feministycznego (w polsce przechadzającego się dumnie na Manifie) wykluczają niemałe grupy kobiet, które dziwnym trafem wypadły z szufladki "kobiecości". Wydaje mi się, że nasz polski dyskurs feministyczny bardzo zgrabnie od zarania wypiera ze swoich szeregów kobiety, które nie dopasowały się do ciasnego (moim zdaniem) modelu kobiecości. Już nie tylko zawierającego w sobie pewne interesy, ale ogólnie wijącego się w okół esencji. Krytyki Butler są nam przydatne o tyle, o ile zobaczymy jak bardzo podmiot feminizm w polskim dyskursie feministycznym (piszę tak śmiesznie a dokładnie, co by nie było niedomówień "ale jaki dyskurs?" itp Smile ) jest solidny. Choć to też niedokońca. A właściwie widać jego solidność w trakcie konfrontacji z innymi ruchami, które także nazwalibyśmy feministycznymi. Dla przykładu (bo mam niewyraźne przeczucie, że wyrażam się zbyt tajemniczo i niezrozumiale Wink ) wspomnę o tym, jak pewna Feministka została zatrudniona na uniwersytecie, na którym studiuję, a należy nadmienić, że to peryferyjny i mało znaczący ośrodek. Była zniesmaczona naszą małomiasteczkowością (oczywiście jej wzorem i macierzą była feministyczna Warszawa) jak i naszymi wątpliwościami wobec mainstreamu Warszawy w kwestii feministycznej. Oczywiście, że Manify, że takie działania, że tutaj nic się nie dzieje, że ludzie są nie-tacy jak być powinni. Trochę irytująca była jej wyższość i chęć pacyfikowania nas "jedyną prawdziwą wykładnią feminizmu". I właściwie w tym zderzeniu lokalności z mainstreamem Warszawy (proszę, aby Warszawianki/acy się nie obrażali, tu chodzi o pewien model a nie dosłowność) widać dość jasno (no przynajmniej dla mnie, może się mylę), że model podmiotu jest dość solidny a przy tym niesamowicie wykluczający wobec alternatywnych działań niż te, które są macierzem. Innym takim zderzeniem jest Partia Kobiet vs Feministki.

Zastanawia mnie, jakie konsekwencje wynikają z bratania się z innymi ruchami, kompromisowego budowania koalicji, dla feminizmu właśnie. Szczerze powiedziawszy mam sporo obaw. I choć można by było mi zarzucić jakąś homofobię, bo mam wątpliwość aby ruchy feministek i lesbijek szły ramię w ramię. Poprę myśl, która pojawiła się wcześniej, że budowanie takich koalicji w oparciu o interesy sprawia wiele problemów.

Na koniec chciałabym skomentować wypowiedź o braku pierwiastka wywrotowego w Uwikłanych w płeć.
Megi napisał/a:
Zarzuty wobec Butler, że niby podważa jednorodność feminizmu i tym samym go osłabia, są raczej bezzasadne. Po pierwsze, jej dzieło nie jest wywrotowe, jedynie wprowadza niuanse i podkreśla różnorodność feminizmu. Po drugie, u nas, na polskim gruncie, jesteśmy na etapie pracy łopatą przy fundamentach. Na wybór ornamentów czy koloru dachówek przyjdzie jeszcze czas.....
Wydaje mi się, że niuansami nie można nazwać jej analiz dekonstruujących milcząco zakładany solidny podmiot feminizmu. Pokazuje ona jak takie mechanizmy "MY" automatycznie wypierają osoby, bo nie są dość My. I dodatkowo jej analizy dotyczące podziały płeć biologiczna/kulturowa, który przecież tak żywo funkcjonuje w myśli polskiej - te rozważania (plus oczywiście krytyka matryc heteroseksualnych) dekonstruują ruch na tyle, aby go przekroczyć i stworzyć zupełnie inną strategię działania, zupełnie inny podmiot (moje odczytanie UwP wskazuje, że Butler nie tyle neguje podmiot, co nawołuje do koniecznej jego deformacji, w celu
.. no właśnie jaki ma być cel? cel to już chyba kategoria dyskursu, który ona chce przekroczyć.. ale może się mylę) i krytykuje uporczywe trzymanie się feminizmu w haśle różnorodności. Wiele można zarzucić tej publikacji, ale chyba nie to, że jej sednem są kosmetyczne poprawki na feminizmie. W moim odczuciu, ona kruszy feminizm, miażdży go kategorią tożsamości ("My, feministki", my, czyli kto?) i wprowadza nowy twór: post-feminizm.

pozdrawiam Smile