Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: Butler. Podmiot Feminizmu

Dodane przez katdulak dnia 12-03-2009 20:20
#1

"Pytanie postawione na początku wątku "czy feminizm mówi jednym głosem, a jeśli tak, to czyim?" Jeden pewnik ciśnie mi się na usta: ten głos, to głos KOBIET"
a ja wcale nie uważam tego za pewnik, a raczej krzywdzące wyobrażenie. Osobiście znam panów feministów, ktory sa pomijani zarowno w srodowisku fenministek jak i antyfeministów - więc nie zgodze się nawet do tego, że głos fizyczny(nie mówiąc o społecznym) to głos kobiet. Feminizm nie jest tylko domeną kobiet, i nie sądzę że powinien być tylko dla kobiet. Racja mężczyzna stoi na uprzywilejowanej pozycji, ale co jeśli tego nie chce? Sama znam feministe i nie zamieniąłbym się z nim za żadne skarby, i nie chodzi tylko o to że lubię być kobietą.

Edytowane przez katdulak dnia 12-03-2009 20:39

Dodane przez Megi dnia 12-03-2009 20:30
#2

Kacha Szaniawska napisał/a:
pełna zgoda, tak można opisać sytuację obecną ale nie wyzwania i strategie dla ruchu feministycznego na najbliższe kilka lat


Za każdym razem, kiedy czytam Butler, przytakuję jej i myślę : "tak, ale jeszcze nie teraz". Potrzebujemy, mimo całej kontrowersyjności, jak najbardziej jednorodnego feminizmu, który pomoże nam wywalczyć należne nam prawa i ich respektowanie. Uniwersalistyczne podejście nie jest dobre. Ale na tym etapie jest konieczne. Kiedy zdobędziemy więcej władzy, będziemy mogły zmieniać nomenklaturę w większym stopniu niż teraz i zwrócić się w stronę genderu.

Dodane przez Megi dnia 12-03-2009 20:41
#3

katdulak napisał/a:
"Pytanie postawione na początku wątku "czy feminizm mówi jednym głosem, a jeśli tak, to czyim?" Jeden pewnik ciśnie mi się na usta: ten głos, to głos KOBIET"
a ja wcale nie uważam tego za pewnik, a raczej krzywdzące wyobrażenie. Osobiście znam panów feministów, ktory sa pomijani zarowno w srodowisku fenministek jak i antyfeministów - więc nie zgodze się nawet do tego, że głos fizyczny(nie mówiąc o społecznym) to głos kobiet. Feminizm nie jest tylko domeną kobiet, i nie sądzę że powinien być dla kobiet. Racja mężczyzna stoi na uprzywilejowanej pozycji, ale co jeśli tego nie chce? Sama znam feministe i nie zamieniąłbym się z nim za żadne skarby, i nie chodzi tylko o to że lubię być kobietą.


Co mężczyzna może powiedzieć o znieczuleniu przy porodzie?

Porozumienia ze związkowcami i działaczami innych ruchów zawsze są cenne. Ale uważam, że mieszanie różnych grup nie jest dobre. Hasła Manify były jasne, między innymi zdrowie kobiet, znieczulenia przy porodzie i decydowanie o własnym ciele.

Z całym szacunkiem i sympatią dla teorii ciała konstruowanego społecznie - nacinanie krocza w czasie porodu to moje KOBIECE doświadczenie, a faceci nie mają o tym pojęcia.

Chcę iść na Manifie z kobietami, które mają wspólne doświadczenie lub chociaż jego możliwość. Związkowcy i faceci to jakieś nieporozumienie. Nie mieszajmy pojęć.

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 20:44
#4

A czy to musi byc jezyk interesu, jednolitego, czy koalicyjnego?Czy nie moglby to byc inny fmeinizm, inna strategia, np, oparta na krytyce przemocy, czy na interwencjach w systemie relacji wladzy? Nie chce kompletnie odrzucac kategorii interesu, ale to jednak wpisuje nas w polityke uprawiana jako rynek, gdzie gra interesu to zlegitymizowana strategia polityczna. Z tym ze na grze interesow kobiety przegrywaja, bo mowia ze slabszej pozycji, w ramach panujacego porzadku licza sie stawki stawki jak narod, wolny rynek, konklurencyjnosc, etc. Kobiety moga sie co najwyzej mobilizowac do walki, jak pisala Delphy czy Wittig o korporacyjne prawa matek.

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 20:46
#5

Megi, problem z tym cialem konstruowanym spolecznie, ze ono bywa oderwane od ciala i materialnosci, co zreszta mozna postawic jako zarzut wobec koncepcji Butler

Dodane przez Megi dnia 12-03-2009 20:48
#6

Kacha Szaniawska napisał/a:
bardzo ciekawe pytanie Megi o strategie polskiego ruchu feministycznego w kontekście zdobywania władzy, czy tworzyc jednorodną siłę walcząca o interesy wybranej grupy czy zmienne koalicje grup, które w danej chwili maja wspólny interes, Butler zapewne bliżej do drugiego rozwiązania


Kacha Sz., zastanawiam się nad tym dość mocno. Często "stoję w rozkroku" (jak mówiła Nelly Rokita). Praktyka w stronę jednorodności, teoria i strategie na kolejne lata - gender i opalizujący podmiot Butler. Nie chcę, żebyśmy energię pożytkowały tylko w akademickie dywagacje (chociaż ubezpieczanie tej przestrzeni jest bardzo ważne i powinno istnieć - przyda się za jakiś czas). M.Środa, Partia Kobiet - są bardzo potrzebne, chociaż niedocenione. Robią ważną robotę. Chcą wejść na pozycję władzy (ustalania prawa) i zmieniać system od środka. Manify są konieczne - wtedy nas słyszą i widzą.

Nie chcę mieszać różnych grup na Manifie, bo doświadczenie pokazuje (np.Solidarność), że my walczymy, a potem wychodzi jak zwykle.

Dodane przez martae dnia 12-03-2009 20:51
#7

Megi napisał/a:

Z całym szacunkiem i sympatią dla teorii ciała konstruowanego społecznie - nacinanie krocza w czasie porodu to moje KOBIECE doświadczenie, a faceci nie mają o tym pojęcia.

Chcę iść na Manifie z kobietami, które mają wspólne doświadczenie lub chociaż jego możliwość. Związkowcy i faceci to jakieś nieporozumienie. Nie mieszajmy pojęć.


I tu leży właśnie problem wspólnej tożsamości, tworzenia gupy docelowej feminizmu...
Nie powinnaś zakładać, że dla wszystkich kobiet akurat porób i nacinanie krocza (bądź potencjalna możliwość ich doświadczenia) to podstawowe kryterium tożsamości. Bo może niektóre kobiety uznają w danym momencie za ważniejsze dla siebie doświadczenie wyzysku w pracy albo bezrobocia i wtedy bliżej im do związkowca, niż do członkini Lewiatana.

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 20:57
#8

Kacho, a propos postulatow tegorocznej manify, ogladalam film Wandy Nowickiej, i tam sprawy ekonomiczne tylko jako rowna płaca za tąkę samą pracę. Czy rzeczywiscie o innych sprawach nie mowiono, nie bylo innych hasel, czy to tylko takie kadry w filmie?

Edytowane przez EwaCh dnia 12-03-2009 21:00

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 20:58
#9

Agato, polski dyskurs feministyczny to nie tylko NGOs, wedlug mnie one mowia glosem odbitym, 'mowiÄ…ce podmioty" to raczej niektore feministki akademickie.

Dodane przez marzena25 dnia 12-03-2009 20:59
#10

Ciekawa jestem, jakie jest Wasze zdanie na temat organizowanego Kongresu Kobiet w czerwcu w związku z 20-leciem transformacji. Bardzo zróżnicowane środowiska i kobiety biorą udział w tzw radzie programowej. Czy to jest jakaś szansa dla kobiet na rozwiązanie jakiegokolwiek problemu ?

Dodane przez Emilia Korytkowska dnia 12-03-2009 21:01
#11

Megi, nie chodzi o to, aby nagle zaprzestac dzialania, usiasc i zaczac myslec nad podmiotem feminizmu Smile Ale faktycznie w polskim dyskursie feministycznym nie znajdzie sie zbyt wiele rozwazan na temat tego, w czyim imieniu mowimy, a kogo wtedy wykluczamy za cene politycznosci naszego glosu. My kobiety, my feministki, wiec my mamy racje. I to poczucie wyzszosci i oswiecenia, ktorym feministyczny dyskurs traktuje "plebs".... Mowisz: "my walczymy" - czyli kto?, o co? - skupione na "walce" srodowiska feministyczne czuja sie silne, staja w pozycji wladzy, i nie problematyzuja tego, w imieniu jakich kobiet mowia.

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 21:07
#12

Co do Kongresu Kobiet Polskich, to raczej mobilizacja kobiet do przeciw-pisowskiej polityki historycznej i do obrony zalozycielskiego mitu historycznego III RP. Nie zauwazylam zeby brala w tym udzial jakas zroznicowana grupa, raczej ta sama polityka co zawsze, swietnie ujela to Emilia w poscie do Megi.

Dodane przez Megi dnia 12-03-2009 21:09
#13

Kacha Szaniawska napisał/a:
a postulaty tegorocznej MANIFY to nie tylko zdrowie i prawa reprodukcyjne dla kobiet, to też równośc rodzicielska, rozdział państwa od kościoła czy powołanie pełnomocnika ds. przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na rasę, płeć, wiek, pochodzenie (w tym klasowe), orientację psychoseksualną,


Zgadza się. Byłam, widziałam.

Żonglowanie zakresem obowiązków i nazwą dla pełnomocnika oddaje stan sytuacji w kraju. Pełnomocniczka ds. kobiet jest mi potrzebna. Oprócz tego ds. dyskryminacji. Nie chcę łączyć słów "dyskryminacja" i "kobiety". Jakoś widzę w tym zgrzyt. Oczywiście dużo gorzej wygląda połączenie kobiet i rodziny, kobiet i dzieci itp. Samo "kobiet" wystarczy.

Nie chcę, aby do "kobiet" i ich/naszej/mojej walki ktoś się , brzydko mówiąc, podpinał.

Dodane przez Megi dnia 12-03-2009 21:14
#14

Emilia Korytkowska napisał/a:
Megi, nie chodzi o to, aby nagle zaprzestac dzialania, usiasc i zaczac myslec nad podmiotem feminizmu Smile Ale faktycznie w polskim dyskursie feministycznym nie znajdzie sie zbyt wiele rozwazan na temat tego, w czyim imieniu mowimy, a kogo wtedy wykluczamy za cene politycznosci naszego glosu. My kobiety, my feministki, wiec my mamy racje. I to poczucie wyzszosci i oswiecenia, ktorym feministyczny dyskurs traktuje "plebs".... Mowisz: "my walczymy" - czyli kto?, o co? - skupione na "walce" srodowiska feministyczne czuja sie silne, staja w pozycji wladzy, i nie problematyzuja tego, w imieniu jakich kobiet mowia.


Wyższość i oświecenie, hm, to chyba dotyczy akademiczek, tak? Podział na inteligencję, plebs itp. Doświadczenie kobiety, która jest profesorką i tej, która pracuje jako kasjerka w Biedronce wcale nie musi być tak bardzo odmienne. I często nie jest. Choćby na sali rozpraw w czasie rozwodu lub kiedy żyją w domu "przemocowym".

Ja, feministka, plebs, inteligencja, biedna, bogata. Every woman in me Smile

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 21:15
#15

Kacha Szaniawska napisał/a:
ja na MANIFIE byłam służbowo (w grupie porządkowej), z platformy słyszałam głównie hasła wzywajace do zrównania praw związków homo- i heteroseksualnych, postulaty dotyczace kwestii in vitro a o dyskryminacji kobiet na rynku pracy mówiła Elzbieta Fornalczyk z WZZ Sierpień 80, reszta mogła umknąc mi, gdy rozmawiałam z policją, 10 postulatów tegorocznej MANIFY zawiera m.in. wezwanie do przestrzegania prawa, w tym antydyskryminacyjnego jesli chodzi o rynek pracy i pochodzenie społeczne, "klasa" dosłownie pojawia się w 5 postulacie


Szkoda, ze tego nie ma w filmie Wandy. Tam jedyny efektywnie subwersywny gest, to wypowiedź Julii Kubisy, ktora wola, zeby politycy wysuplali kase na polityke pro-macierzynska, bo rzeczywiscie idzie wbrew neoliberalnym czy konserwatywnym dogmatom o tym ze rodzina i dzieci to sprawa prywatna i sama ma sie utrzymac, żyć na wlasny rachunek.

Edytowane przez EwaCh dnia 12-03-2009 21:23

Dodane przez Megi dnia 12-03-2009 21:19
#16

Czy mogę wejść na forum w tygodniu czy tylko w czwartek popołudniu? Chciałabym dopowiedzieć wiele kwestii...

Dodane przez EwaCh dnia 12-03-2009 21:23
#17

Megi, wszystkie poprzednie sesje nadal otwarte, dzisiejszej tez bynajmniej nie zamykamy. Byloby super kontynuowac nasze dyskusje, mam wrazenie, ze dopiero zaczynamy na nowe tematy czy inaczej. dzieki!

Dodane przez Emilia Korytkowska dnia 12-03-2009 21:28
#18

Kacha Szaniawska napisał/a:
Emilio, o którym dyskursie feministycznym mówisz? o jakiej sile i władzy? których środowisk?


Kacha, chodzilo mi o glosy feministyczne, ktore slychac w mediach, na Manifie, i na akademickich spotkaniach czy na Liscie Genderowej. Glosy, ktore mowia z perspektywy osrodkow akademickich, duzych miast.

Dodane przez polatucha dnia 13-03-2009 20:31
#19

Witam; mój pierwszy post w tym kursie Smile Chciałabym się odnieść do kilku kwestii, które zostały wyżej wymienione.
Po pierwsze uniwersalizm:
EwaCh napisał/a:
W tym dyskursie niestety takie kwestie jak problemy z uniwersalnÄ… kategoria kobiety nie znalazaly jeszcze odzewu. To nie jest problem, mozna tak mowic: My Kobiety, My Feministki, i nikt tego nie postrzega jako praktyka wykluczenia kobiet, czy poglÄ…dow ktorych w tych opisach nie ma


Kacha Szaniawska napisał/a:
katdulak w Polsce (i nie tylko) feminizm jest ruchem uniwersalistycznym, oczywiście interesy kobiet (niekoniecznie wspólne dla wszystkich) są dla niego kluczowe, ale w ruchu działają wszelkie dyskryminowane mniejszości (vide przywoływana tu MANIFA razem z kobietami żądajacymi prawa do bezpiecznej i legalnej aborcji, idą związkowcy, rodzice dzieci z in vitro, geje i lesbijki domagajacy się równych praw i ustawy o związkach partnerskich, matki dzieci niepełnosprawnych etc.)

Ciekawym jest, że to właśnie Feministki roszczą sobie prawo do funkcjonowania w ruchu pretendującym do "uniwersalizującego" czy "uniwersalistycznego". Oczywiście to w prostej linii prowadzi do skonstruowania jakieś tam "kobiecości", jak zostało juz zauważone, głównie poprzez kategorię interesu. Kobieta-Feministka, to ta, która nie chce, aby podczas porodu rozcinano jej krocze. Czy "na zewnątrz" (jasne, że w perspektywie Butler nie ma żadnego <na zewnątrz>Wink też to jest tak postrzegane? Nie wydaje mi się. Mizielińska fajnie pokazała jak owe granice podmiotu feministycznego (w polsce przechadzającego się dumnie na Manifie) wykluczają niemałe grupy kobiet, które dziwnym trafem wypadły z szufladki "kobiecości". Wydaje mi się, że nasz polski dyskurs feministyczny bardzo zgrabnie od zarania wypiera ze swoich szeregów kobiety, które nie dopasowały się do ciasnego (moim zdaniem) modelu kobiecości. Już nie tylko zawierającego w sobie pewne interesy, ale ogólnie wijącego się w okół esencji. Krytyki Butler są nam przydatne o tyle, o ile zobaczymy jak bardzo podmiot feminizm w polskim dyskursie feministycznym (piszę tak śmiesznie a dokładnie, co by nie było niedomówień "ale jaki dyskurs?" itp Smile ) jest solidny. Choć to też niedokońca. A właściwie widać jego solidność w trakcie konfrontacji z innymi ruchami, które także nazwalibyśmy feministycznymi. Dla przykładu (bo mam niewyraźne przeczucie, że wyrażam się zbyt tajemniczo i niezrozumiale Wink ) wspomnę o tym, jak pewna Feministka została zatrudniona na uniwersytecie, na którym studiuję, a należy nadmienić, że to peryferyjny i mało znaczący ośrodek. Była zniesmaczona naszą małomiasteczkowością (oczywiście jej wzorem i macierzą była feministyczna Warszawa) jak i naszymi wątpliwościami wobec mainstreamu Warszawy w kwestii feministycznej. Oczywiście, że Manify, że takie działania, że tutaj nic się nie dzieje, że ludzie są nie-tacy jak być powinni. Trochę irytująca była jej wyższość i chęć pacyfikowania nas "jedyną prawdziwą wykładnią feminizmu". I właściwie w tym zderzeniu lokalności z mainstreamem Warszawy (proszę, aby Warszawianki/acy się nie obrażali, tu chodzi o pewien model a nie dosłowność) widać dość jasno (no przynajmniej dla mnie, może się mylę), że model podmiotu jest dość solidny a przy tym niesamowicie wykluczający wobec alternatywnych działań niż te, które są macierzem. Innym takim zderzeniem jest Partia Kobiet vs Feministki.

Zastanawia mnie, jakie konsekwencje wynikają z bratania się z innymi ruchami, kompromisowego budowania koalicji, dla feminizmu właśnie. Szczerze powiedziawszy mam sporo obaw. I choć można by było mi zarzucić jakąś homofobię, bo mam wątpliwość aby ruchy feministek i lesbijek szły ramię w ramię. Poprę myśl, która pojawiła się wcześniej, że budowanie takich koalicji w oparciu o interesy sprawia wiele problemów.

Na koniec chciałabym skomentować wypowiedź o braku pierwiastka wywrotowego w Uwikłanych w płeć.
Megi napisał/a:
Zarzuty wobec Butler, że niby podważa jednorodność feminizmu i tym samym go osłabia, są raczej bezzasadne. Po pierwsze, jej dzieło nie jest wywrotowe, jedynie wprowadza niuanse i podkreśla różnorodność feminizmu. Po drugie, u nas, na polskim gruncie, jesteśmy na etapie pracy łopatą przy fundamentach. Na wybór ornamentów czy koloru dachówek przyjdzie jeszcze czas.....
Wydaje mi się, że niuansami nie można nazwać jej analiz dekonstruujących milcząco zakładany solidny podmiot feminizmu. Pokazuje ona jak takie mechanizmy "MY" automatycznie wypierają osoby, bo nie są dość My. I dodatkowo jej analizy dotyczące podziały płeć biologiczna/kulturowa, który przecież tak żywo funkcjonuje w myśli polskiej - te rozważania (plus oczywiście krytyka matryc heteroseksualnych) dekonstruują ruch na tyle, aby go przekroczyć i stworzyć zupełnie inną strategię działania, zupełnie inny podmiot (moje odczytanie UwP wskazuje, że Butler nie tyle neguje podmiot, co nawołuje do koniecznej jego deformacji, w celu
.. no właśnie jaki ma być cel? cel to już chyba kategoria dyskursu, który ona chce przekroczyć.. ale może się mylę) i krytykuje uporczywe trzymanie się feminizmu w haśle różnorodności. Wiele można zarzucić tej publikacji, ale chyba nie to, że jej sednem są kosmetyczne poprawki na feminizmie. W moim odczuciu, ona kruszy feminizm, miażdży go kategorią tożsamości ("My, feministki", my, czyli kto?) i wprowadza nowy twór: post-feminizm.

pozdrawiam Smile

Dodane przez Magdalena Dunaj dnia 14-03-2009 20:38
#20

Zaryzykuję tezę, że polski ruch feministyczny nie ma swojego podmiotu. Stąd moim zdaniem bierze się jego słabość (rozumiana przeze mnie jako akcyjność i jednostkowość). Jeśli mowa jest o interesach kobiet to zawsze jest mowa o jakieś roli: matki, pracownicy itd. Która z ról zostanie akurat przywolana jest przypadkowe. Dlatego zapewne to odium ciągnące się za słowem "feministka". Bo wiedza na temat ruchu i teorii moim zdaniem jest żadna ale medialny sukces takich akcji jak Manifa ogromny. Nic dziwnego zatem, że w naszym rynkowym świecie prostych przekazów/porad łatwiej docierają do swiadomości lotne hasła i barwne postacie niż skomplikowane teorie z ich subtelnościami i odniesieniami do historii. W tym sensie to o czym pisze Butler wydaje się oczywiostościa społeczną. I jej końcowy postulat jest dla mnie właściwie wezwaniem do konstrukcji nowego podmiotu ale konstrukcji swiadomej i celowej. Wszystkie kobiety nie bedą u władzy, wszytskim kobietom nie bedzie równie dobrze - pytanie zatem - która kobieta ma reprezentować interesy jakich kobiet i w jaki sposób tak, aby uzyskać realną władzę?

Po doświadczeniach w Partii Kobiet w poprzednich wyborach chcialam zwrócić uwagę na milczące założenie polskiego ruchu feministycznego, że "kobieta" (cokolwiek to znaczy) jest istotą etycznie o wiele bardziej rozwinięta niż mężczyzna i jeżeli kobiety dojdą do władzy to od razu dojrzeje nam kultura polityczna. To jest odgrywanie roli "dobrych dziewczynek, które łagodzą obyczaje". W tym sensie nie do końca zgadzam się z tym co pisze M. Środa. Z drugiej strony władzy trzeba się nauczyć więc rozumiem, że to przesłanie jest wazniejsze Smile

Brak jednego podmiotu nie pomoże w zdobyciu realnej władzy. Proponuję więc przeformulowanie pytania: w jaki sposób powinien zostać skonstruowany podmiot poslkiego feminizmu aby zagwarantował sukces wyborczy kobietom?