Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: wiedze usytuowane i ucieleÅ›nienie

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 19:52
#1

Przemek napisał/a:
Czy rzeczywiście jest potrzebna jakaś "jedna wizja"? Może sprawiedliwsza i bliższa praktyki jest koncepcja nauki jako polilogu różnych perspektyw?
chodzi ci o coÅ› a la rozum transwersalny welscha?

Dodane przez Monika Bobako dnia 16-04-2009 19:55
#2

Przemek napisał/a:
Czy rzeczywiście jest potrzebna jakaś "jedna wizja"? Może sprawiedliwsza i bliższa praktyki jest koncepcja nauki jako polilogu różnych perspektyw?


Dzisiejszej nauki chyba juz nie da się w ogóle opisywać w termianch jednej wizji, problem polega na tym, że mamy do czynienia z czymśc, co Ulrich Beck nazywa feudalizacją nauki, to znaczy zaprzężeniem jej w służbę róznych konkurujacych interesów. Można znaleźć dowolną chyba ilość insytytucji określanych jako naukowe i ludzi z tytułami profesorów, którzy będą uzasadniać sprzeczne tezy (np czarni są mniej inteligentni lub odwrotnie, efekt cieplarniany istnieje lub nie, etc). Więc samo waloryzowanie wielości i różnorodności perspektyw tu nie wystarczy. Trzeba się zastanowić czemu/komu te persoektywy służą i czy pluralizm nie jest pozorny.

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 19:56
#3

Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
Jednostka to jest w ogóle słowo ze słowqnika liberalizmu, które zakłada rywalizację rynkową, umowy obywatelskie itp. Klasycznie vto pojęcie jest dosc mocno odcielesnione. . Mówmy lepiej o konkretnych ciałach, dzialających, ale i podlegających zawłaszczeniom .
a nie zapomnimy wtedy że chodzi o ludzi?

Dodane przez luciferilla dnia 16-04-2009 19:57
#4

Przemek napisał/a:
Czy rzeczywiście jest potrzebna jakaś "jedna wizja"? Może sprawiedliwsza i bliższa praktyki jest koncepcja nauki jako polilogu różnych perspektyw?

To jest dla mnie sedno problemu, nie potrafię wyobrazic sobie historycznej wizji, ktora byłaby na tyle inkluzywana by mogla reagowac szybko na zmieniajacą rzeczywistosc nawet w fizyce chociażby z drugiej strony nie potrafię sobie wyobrazic nauki i wiedzy skonstruowanej na zasadzie pluralizmu bo czymże wtedy nauka różniłaby się od tezy jedynie...

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:04
#5

tsak tylko że mówiąc o ciałach, które sa zawłaszczane, zanika pojęcie sprawczosci. tu ani pojęcie samego ciała ani pojęcie samego podmiotu nie pasują

Dodane przez Przemek dnia 16-04-2009 20:05
#6

Ale czy współczesna nauka nie jest w praktyce skonstruowana na zasadzie pluralizmu? O czym są właściwie podręczniki metodologii, jeśli nie o sprzecznych perspektywach, często nie do pogodzenia. Czy pozytywistyczny ideał obiektywizmu i dążenia do odkrycia istotowej prawdy nie istnieje już tylko w warstwie deklaratywnej?

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:06
#7

Przemek napisał/a:
Ale czy współczesna nauka nie jest w praktyce skonstruowana na zasadzie pluralizmu? O czym są właściwie podręczniki metodologii, jeśli nie o sprzecznych perspektywach, często nie do pogodzenia. Czy pozytywistyczny ideał obiektywizmu i dążenia do odkrycia istotowej prawdy nie istnieje już tylko w warstwie deklaratywnej?
spónrz na powszechność sondaży i badań statystycznych...

Dodane przez EwaCh dnia 16-04-2009 20:08
#8

Zastanawiam sie nad pytaniem ktore zadala nam Monika: W jakim sensie rozpoznanie tego ucieleśnienia ma podważyć nie tylko istniejące struktury wiedzy, ale także relacje władzy?

Rozpoznanie ucielesnienia siebie i wiedzy, ktore (re)produkujemy jest niezbedne, ale formy wiedzy i relacje wladzy to nie tylko kwestia stosunku jednostki do siebie, ale intersubiektywnosc i interdyskursywnosc. A wiec to rozpoznanie musi brac pod uwage wymiar spoleczny

Dodane przez Monika Bobako dnia 16-04-2009 20:09
#9

Ja chciałabym wrócić jeszcze do tekstu Grosz, do pewnej kwestii, która też wydaje mi się warta przedyskutowania i mnie trochę niepokoi.

Grosz bardzo mocno podkreśla kwestię nieredukowalności różnicy płci (na poziomie ciała) i konieczności jej uwzględnienia w konstruowaniu podmiotowości i tworzeniu i analizowaniu struktur wiedzy. Niby zauważa konieczność uwzględnienia innych osi różnicy, jak rasa czy klasa, mówi nawet o tym, że nie można ich analizować jako osobnych przecinających się kategorii a tylko w ich wzajemnym konstytuowaniu się. Ale w moim przekonaniu nie bierze pod uwagę tego, że w różnych kontekstach społeczno-kulturowo-politycznych różne osie różnicy mogą odgrywać centralną rolę w kształtowaniu struktur wiedzy i struktur społecznych. Gdzieś sugeruje nawet ponadhistorycze i ponadkulturowe znaczenie dychotomii płci, ale można przywołać całą masę analiz pokazujących, że w różnych kontekstach ta dychotomia nie była tak silnie zaznaczona, nie była główną relacją strukturyzującą i hierarchizującą życie społeczne. Bell hooks dowodzi na przykład, że w przypadku Stanów Zjednoczony taką relacją nie była płeć ale rasa, różne badaczki afrykańskie pokazują, że w przypadku niektórych historycznych społeczeństw afrykańskich taką relacją było starszeństwo. Oyeronke Oyewumi stwierdza nawet, że przed pojawianiem się wśród Jorubów europejskich kolonizatorów, którzy narzucili swoje genderowo kodowane struktury ekonomiczne, społeczne, prawne, nie można mówić o istnieniu w tamtym społeczeństwie rkobietr1; i rmężczyznr1; w znaczeniu w jakim my tych pojęć używamy, bo anatomiczna odmienność ciał kobiet i mężczyzn oraz funkcje reprodukcyjne nie przekładały się na żadne hierarchie, ograniczenia czy przywileje w żadnej ze sfer życia społecznego, ekonomicznego czy politycznego. Najistotniejszą społecznie różnicę wyznaczał wiek, a nie płeć.
Zastanawiam się czy te spostrzeżenia nie są czymś, co też trzeba brać pod uwagę w rozmaitych analizach emancypacyjnych.

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:14
#10

Ale skąd ta pewność że u Jorubów tak było, skoro badania nad nimi pojawiły się zapewne w następstwie kolonizacji. Może my biali tak tylko charaktrer ich społeczeństwa zinterpretowaliśmy?

Dodane przez EwaCh dnia 16-04-2009 20:18
#11

Oyeronke Oyewumi pisze z perspektywy krytyki i przezwyciezenia kolonizacji

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:21
#12

tak się zastanawiam a propo kwestii nieredukowalności różnicy płci. jeśli role przypisywane płci moga ulegać diametralnym zmianom, dlaczego miałyby byc nieredukowalne?

Dodane przez Monika Bobako dnia 16-04-2009 20:25
#13

magdalenaO napisał/a:
Ale skąd ta pewność że u Jorubów tak było, skoro badania nad nimi pojawiły się zapewne w następstwie kolonizacji. Może my biali tak tylko charaktrer ich społeczeństwa zinterpretowaliśmy?


Sama Oyewumi pochodzi z Jorubów, z racji znajomości języka i tradycji wie więcej niż zastępy białych antropologów i kolonizatorów. Poza tym siła kolonizacyjnych wpływó w rożnych miejscach była różna, można badać nierównomierne sploty dawnej tradycji i kolonialnych wpływów, ich paradoksalne interakcje.
Jej najsilniejszym argumentem za tym, że społeczeństwo Jorubów opierałao się na poza-genderowej ontologii społecznej jest charakter jężyka Jorubów, w którym w ogóle nie ma rodzajów, nawet terminy określające pokrewieństywo ich nie mają. Na przykłąd terminem mąż określano wszyskich krwenych małżonka kobiety, a więc również jego siostry ciotki, etc. A teza, że to własnie język stabilizuje i utrwala róznicę płci, jest znanan w teorii feministycznej.

Dodane przez luciferilla dnia 16-04-2009 20:28
#14

W tym miejscu powraca pytanie o kultury czy jeśli są rózny sposób skonstruowane o ile mozna do nich przyłożyc jakis wspólny mianownik w analizie, jak chocby perspektywę ról płciowych w odniesieniu do relacji władzy, to na każdę z owych kultur oddziałuja rózne czynniki, takze geograficzne i naturanle, które modyfikują i indywidualizują sieci społeczne

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:36
#15

Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
Ale tak w ogóle to nawet u Hegla (nie mówiąc o następcach) na negacji się nie kończy. Nie mówię, że dialektyka to jedyne podejscie czy jedyna metodologia, ale na pewno wcale nie najgorsza, między innymi dlatego, że zakłada ruch, znoszenie dualizmów...
ale tylko po to by powstały kolejne. to ruch bez końca

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:37
#16

Monika Bobako napisał/a:
Sama Oyewumi pochodzi z Jorubów, z racji znajomości języka i tradycji wie więcej niż zastępy białych antropologów i kolonizatorów. Poza tym siła kolonizacyjnych wpływó w rożnych miejscach była różna, można badać nierównomierne sploty dawnej tradycji i kolonialnych wpływów, ich paradoksalne interakcje.
Jej najsilniejszym argumentem za tym, że społeczeństwo Jorubów opierałao się na poza-genderowej ontologii społecznej jest charakter jężyka Jorubów, w którym w ogóle nie ma rodzajów, nawet terminy określające pokrewieństywo ich nie mają. Na przykłąd terminem mąż określano wszyskich krwenych małżonka kobiety, a więc również jego siostry ciotki, etc. A teza, że to własnie język stabilizuje i utrwala róznicę płci, jest znanan w teorii feministycznej.
jeśli tak to przepraszam

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 20:52
#17

tylko że u foucaulta to świadome przeżywanie ucieleśnienia przybierało dość drastyczne o ile wiem formy

Dodane przez EwaCh dnia 16-04-2009 21:01
#18

dziekuje i juz sie zegnam i do zobaczenia. Za dwa tygodnie dalszy ciag dyskusji na sesj, ktora poprowadzi Kacha Szaniawska

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 21:04
#19

Agata Czarnacka napisał/a:
magdalenaO napisał/a:
tylko że u foucaulta to świadome przeżywanie ucieleśnienia przybierało dość drastyczne o ile wiem formy


i może dlatego jego krytyki są tak przekonujące? żadne tam "sitting on a sofa, doing the revolution"...
ale nie nadajÄ… siÄ™ do upowszechnienia

Dodane przez magdalenaO dnia 16-04-2009 21:25
#20

Odwoływałam się tu do tekstu Shustermana: http://www.shusterman.net/pdfs/Somaesthetics%20and%20Care%20of%20the%20Self_The%20Case%20of%20Foucault.pdf strona 9