EWA CHARKIEWICZ. JAKIE PAŃSTWO? ODDAJCIE NAM NASZE PRAWA.
Przy okazji nadchodzących wyborów prezydenckich spędziłam trochę czasu na poszukiwaniu programów kandydatów. Niestety, pomimo że wybory za niespełna dwa tygodnie, żaden z kandydatów jeszcze takiego dokumentu nie ogłosił. Najbardziej kuriozalny jest przypadek kandydata PO, Bronisława Komorowskiego, który na swojej wyborczej stronie internetowej, w zakładce wizja Polski opowiada o sobie. Polska to ja, Komorowski?
W swoim „Pakcie dla Polski” kandydat niezależny Andrzej Olechowski zaprasza do politycznego marketu: zwiększenie wydatków na bojowe wyposażenie armii na sąsiedniej półce ze zwiększeniem wydatków na kulturę. Deklaruje zamrożenie podatków na ochronę zdrowia i edukację, co z kolei przerzuci koszty opieki do średnio i nisko-dochodowych gospodarstw domowych i na barki kobiet. Jednocześnie deklaruje pakt dla kobiet, jednak jak widać stroną tego paktu są tylko z kobiety z ekonomicznej elity. Zapowiada także powołanie rzecznika praw najbardziej pokrzywdzonej w Polsce grupy - czyli przedsiębiorców. Kandydat ten optuje też za stworzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych, co kompletnie zabetonuje scenę polityczną z korzyścią dla reprezentujących najsilniejsze i najzamożniejsze grupy interesu.
Wypowiedzi programowe są fragmentaryczne i niespójne, a kandydaci zajmują się przede wszystkim polityką wizerunku. Zaczęłam się więc przyglądać kilku dokumentom programowym partii politycznych, bo właśnie w nich wizje Polski są zawarte.
Wśród dokumentów Prawa i Sprawiedliwości znajduję ogłoszony w styczniu tego roku projekt Konstytucji. Jest to kolejna odsłona, bo PiS projekt radykalnej zmiany Konstytucji przedstawił już w 2005 roku. (Jego przygotowaniem kierował Kazimierz Ujazdowski, wówczas w PiS, obecnie w PO, a niezmiennie wczoraj, jak i dziś związany z Opus Dei.) W zasadzie można mówić o renowacji czy liftingu poprzedniego projektu Konstytucji, gdyby nie to, że w nowej wersji jest kilka bulwersujących zmian, w tym zniknięcie zapisu o prawach kobiet. Jak widać, feministyczna twarz PiSu, Joanna Kluzik Rostkowska służy dekoracji.
W tegorocznym projekcie Konstytucji według PiS kobieta pojawia się tylko w kontekście definicji małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, oraz w roli ciężarnej matki – pojemnika na dziecko. Likwidacja zapisów o prawach kobiet nie jest przypadkiem - jest konsekwencją odejścia od prawo-człowieczej ramy Konstytucji z 1997 roku.
O Konstytucji z 1997 roku nostalgicznie
Czytana w obecnych czasach zaawansowanego POPiSizmu (czyli wybuchowej mieszanki konserwatyzmu obyczajowego z neoliberalizmem ekonomicznym) Konstytucja uchwalona w 1997 roku sprawia egzotyczne wrażenie. Pracownikom daje prawo do strajku, do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, do płacy minimalnej i do maksymalnych norm czasu pracy. Władze publiczne zobowiązane są do prowadzenia polityki pełnego zatrudnienia. Każdy ma prawo do zabezpieczenia społecznego i niezależnie od sytuacji materialnej - do ochrony zdrowia, finansowanej ze środków publicznych, jak i do bezpłatnej edukacji. Wśród praw człowieka i obywatela Konstytucja z 1997 roku wymienia ochronę praw lokatorów oraz zobowiązuje państwo do prowadzenia polityki sprzyjającej zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych i wspierania budownictwa socjalnego. Dzieci same mają prawa, a rodzice mają prawo do pomocy w ich wychowaniu.
Konstytucja z 1997 roku ma również wyraźne mankamenty (brak praw reprodukcyjnych i seksualnych), niemniej odwołuje się do retoryki praw człowieka, gwarantując kobietom i mężczyznom równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym: do kształcenia, zatrudnienia, awansów, jednakowego wynagrodzenia za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do piastowania stanowisk i pełnienia funkcji i godności publicznych.
Warto też zwrócić uwagę, iż w Konstytucji z 1997 roku znalazł się zapis o społecznej gospodarce rynkowej. Autorzy Konstytucji oparli się na wzorze powojennych Niemiec Adenauera, gdzie nowe państwo nie mogąc odwołać się do nazistowskiej historii znalazło wyjście z tej sytuacji, uprawomocniając się przez wzrost gospodarczy i bogactwo. Autorzy koncepcji społecznej gospodarki rynkowej zakładali rozdział między rynkiem a społeczeństwem oraz wdrażali politykę społeczną, która wspierała rynek poprzez zabezpieczenie rodziny i utrzymanie sfery społecznej, aby ludzie mogli pracować i kupować. Polityka gospodarcza i społeczna prowadzona w Polsce, szczególnie od czasu tzw. reform Buzka, odwołuje się do radykalnego amerykańskiego neoliberalizmu, opierającego się na negacji podziału na rynek i społeczeństwo. „Chłopcy z Chicago” jak ich nazwano, wprowadzają logikę rynku (efektywność, konkurencyjność) i zasady zarządzania przedsiębiorstwami do sfery społecznej. Ochrona zdrowia, edukacja, ubezpieczenia społeczne, kultura zostają włączone w obszar rynku, a szpital, szkoła, muzeum czy państwo funkcjonują jak firmy. Uprzywilejowanymi podmiotami państwa-przedsiębiorstwa stają się inwestorzy, obywatele przeobrażeni zostają w klientów, a ich wartość wiązana jest z siłą nabywczą. Kobiety mają dodatkową wartość reprodukcyjną, z tym, że koszty reprodukcji społecznej przerzucane są na ich barki. W tej sytuacji , niepodzielne i uniwersalne prawa człowiek, a w szczególności prawa socjalne są marginalizowane. Neoliberalny model polityki gospodarczej i społecznej różni się od modelu społecznej gospodarki rynkowej, jest więc sprzeczny z Konstytucją RP z 1997 roku.
Inny istotny element konstytucyjnych praw - ochrona środowiska - ujęta jest w uchwalonej przed trzynastu laty Konstytucji jako dobro wspólne. Czyste środowisko jest prawem, a jego ochrona obowiązkiem obywateli i władz publicznych. Państwo odpowiada za bezpieczeństwo ekologiczne współczesnych i przyszłych pokoleń, jak i jest zobowiązane wspierać działania obywateli na rzecz ochrony i poprawy stanu środowiska.
Polska Konstytucja z 1997 roku jest dokumentem, który można czytać z dozą nostalgii, zwłaszcza w kontekście ignorowania, zawieszania bądź inkrementalnej i systematycznej erozji niepodzielnych i uniwersalnych praw człowieka, co praktykuje PO i formacja polityczna popierająca tę partię szczególnie wobec praw socjalnych, prawa do udziału w kulturze i bezpieczeństwa ekologicznego. PO, przy obywatelskiej retoryce systematycznie wprowadza ustawy, które drogą niewielkich acz ciągłych zmian i poprzez ich skumulowane efekty prowadzą do erozji praw człowieka i prywatyzacji sfery społecznej. PO do tej pory (bo jeszcze zapowiada rewolucję podstaw prawa) wykorzystuje prawo jako narzędzie doraźnej taktyki. Zmiany jakie proponuje PiS łatwiej uchwycić ponieważ przedstawione są bezpośrednio w jednym dokumencie.
Dwie przymiarki PiSu do zmiany Konstytucji.
O ile Konstytucja z 1997 roku odwołuje się do narodu, ale swoim głównym podmiotem czyni społeczeństwo definiowane jako agregat wszystkich obywateli bez względu na płeć i wyznanie, zarówno w poprzednim jak i obecnym projekcie PiS głównym podmiotem konstytucji jest naród (Dla PO z kolei naród to kultura, a kultura to rynek).
Między jednym a drugim projektem Konstytucji PiS zrobił roszadę. W 2005 zlikwidował prawa socjalne. W projekcie z 2010 przywrócone zostały fragmenty retoryki socjalnych uprawnień (ochrona zdrowia i moralności, w domyśle katolickiej, zakwalifikowane jako dobra wspólne, podczas gdy uprzednio dobrem wspólnym był naród), ale nie odbywa się to w ramach praw człowieka i obywatela. Ochrona zdrowia została ujęta w kategoriach dostępności, nie zaznacza się jednak równego dostępu, jak w Konstytucji z 1997 roku. Wprawdzie lepsze to niż patologizowanie praw socjalnych jako roszczeń bądź ujmowanie ich przez PO jako „dobrodziejstw”, niemniej jest faktem, iż PiS parceluje prawa człowieka, które w ratyfikowanych przez Polskę międzynarodowych dokumentach, jak i w wykładniach doktrynalnych rozumiane są jako niepodzielne i uniwersalne. O ile PO dąży do redukcji zaangażowania państwa w sferę społeczną i do przerzucenia odpowiedzialności na rodzinę, kościół i NGOsy (vide „Polska 2030 – wyzwania rozwojowe” - raport zespołu doradców pod egidą ministra Michała Boniego), co oznacza reprywatyzację opieki, w PiSowskich projektach Konstytucji państwo ma zadania społeczne, w tym przeciwdziałanie bezrobociu, bezdomności i innym postaciom wykluczenia społecznego, ochronę godności pracy - ale obywatele i obywatelki nie mają praw pracowniczych czy innych praw socjalnych. Mamy więc do czynienia z opieką w zamian za posłuszeństwo.
Jeśli natomiast chodzi o prawa kobiet, to o ile w 2005 roku nie ma żadnych rozbieżności między projektem Konstytucji PiS, a Konstytucją RP z 1997 roku, to w tegorocznej wersji prawa kobiet zniknęły. Pojawia się za to nowe prawo do życia, od poczęcia do śmierci. W praktyce oznacza to, że życie poczęte jest ważniejsze od życia i godności kobiety.
„Znikają” także prawa dzieci. Wzmacniane są prawa rodziny, traktowanej jako byt heteronormatywny i jednolity, gdzie wszyscy mają ten same interes, obowiązki i korzyści. Nie ma już mowy o odpowiedzialności państwa za bezpieczeństwo ekologiczne obecnego i przyszłych pokoleń, środowisko ujęte jest w duchu neoliberalnym, jako „walor”, który należy racjonalnie kształtować. Kultura to naród i pamięć historyczna. Lub analogicznie jak dla PO - naród to kultura, a kultura to rynek, gdzie główną miarą wartości jest opłacalność. Program ten jest skutecznie wdrażany. Jak widać, obie partie odchodzą od zapisów Konstytucji z 1997 roku.
Według PiS państwo ma zadania związane z obroną niepodległości i terytorium, jak i obowiązek pomnażania sił Rzeczypospolitej, zobowiązania wobec Kościoła (religia w szkołach już nie jest dopuszczalna jak w Konstytucji z 1997 - jest wprowadzana na koszt państwa pod nadzorem kościoła.). Państwo nie ma jednak obowiązków wobec obywateli, ani obywatele nie maja praw, z wyjątkiem wąskiego zakresu praw stricte obywatelskich czy takich jak prawo do ochrony własności, do informacji czy praw mniejszości do kultywowania własnej kultury. Pojawia się nowe prawo do pamięci historycznej. Jak widać PiS Konstytucję traktuje koniunkturalnie, jako narzędzie do realizacji własnych priorytetów politycznych.
O ile w projekcie Konstytucji z 2005 roku PiS nacisk kładł na Naród i Ojca Narodu, w wersji 2010 głównym podmiotem państwa jest rodzina, definiowana jako związek kobiety i mężczyzny. Innych związków państwo nie rejestruje, co podkreślał już poprzedni homofobiczny projekt. (Identyczne podejście prezentują dokumenty programowe PO). Nowym konstytucjonalnym „wynalazkiem” w tegorocznym projekcie PiS jest za to autoryzacja zabiegów medycznych na jednostkach, które stanowią zagrożenie dla innych.
Podsumowując, projekty Konstytucji PiS, ten z 2005, jak zliftingowany z 2010 roku odchodzą od prawo-człowieczej ramy Konstytucji z 1997 roku. Odzwierciedlają patriarchalne korzenie politycznej wizji PiSu, stąd można domniemywać o koncepcji prezydentury Jarosława Kaczyńskiego: opieka w ograniczonym zakresie w zamian za posłuszeństwo.
Radykalna rewolucja podstaw prawa według PO
O ile w zakładce wizja Polski, kandydat Bronisław Komorowski skupiony jest przede wszystkim na sobie, to politycy z jego partii (PO) podkreślają jego polityczne posłuszeństwo . - Nie będzie wetował żadnych ustaw – mówią zgodnym chórem Donald Tusk, Hanna Gronkiewicz-Walz, a ostatnio także Janusz Palikot. Warto więc zadać pytanie jakich ustaw Bronisław Komorowski nie będzie wetował.
Odzwierciedleniem programu politycznego PO jest raport „Polska 2030 – wyzwania rozwojowe”, który w ubiegłym roku opublikował zespół doradców prezesa Rady Ministrów - Donalda Tuska, pod kierownictwem Michała Boniego, szefa tegoż zespołu.1 Raport postuluje przyspieszony wzrost gospodarczy Polski w wybranych, uprzywilejowanych regionach kosztem rozwoju społecznego i ochrony środowiska. Zapowiada zniesienie podatków CIT i od kapitału, co zmniejszy dochody państwa. Aby jednak sfinansować przyspieszony rozwój wiodących ośrodków zapowiadane są cięcia wydatków na sferę społeczną, co będzie skutkować reprywatyzacją opieki na barki kobiet2.
Nie wiadomo czy Bronisław Komorowski miał czas przeczytać raport „Polska 2030”. Jeśli zostanie prezydentem, nie będzie wetował propozycji legislacyjnych PO, w tym radykalnej zmiany podstaw i treści prawa zapowiedzianych w tymże raporcie. Słabą stroną tego kandydata, jest także brak wypowiedzi w sprawie polityki gospodarczej. Jak widać oddaje ją walkowerem neoliberalnym partyjnym kolegom.
Dotychczas PO i inne lewicowe czy prawicowe partie neoliberalne szły ścieżką stopniowych przeobrażeń prawa. Systematycznie i małymi krokami likwidowano socjalne prawa nabyte, co kolidowało z zapisami i duchem Konstytucji z 1997 roku. Przykładem jest redukcja uprawnień do wcześniejszych emerytur, jaką wprowadzono w 2008 roku w ramach paktu antykryzysowego. W kontekście niedoboru miejsc pracy i znikomej pomocy społecznej (na przykład w ubiegłym roku 96 zarejestrowanych bezrobotnych na jedną ofertę pracy oraz 25 zł na klientkę/klienta MOPS w podkarpackim powiecie krośnieńskim) taka zmiana przepisów skutkuje eutanazją społeczną, jak mówiła jednak z uczestniczek badań Think Tanku Feministycznego na temat kobiet i ubóstwa w Krośnie. - Ludziom w bólu nie pozwalają umrzeć, a nas skazują na śmierć. Ja do emerytury nie dożyję, a teraz nie mam z czego żyć. Prawo było i jest systematycznie modyfikowane pod kątem jednostek zdolnych do ponoszenia własnego ryzyka.
O ile zarówno Konstytucja RP z 1997 roku, jak i kolejne projekty PiSu przyjmowały, iż podstawą Konstytucji jest godność człowieka, raport Polska 2030 wprowadza rynek jako nową podstawę stanowienia prawa. „Konkurencyjne ma być prawo i polski system jurysdykcji” (str. 311). Za tym wezwaniem kryje się projekt przeobrażania państwa w mega-przedsiębiorstwo. Państwo już nie tylko reprezentuje widzialną rękę, która „mieczem prawa” wdraża stylizowany model rynku, czyli tzw. „wolny rynek” , ale także samo ma przeobrazić siebie zgodnie z logiką przedsiębiorstwa, ustanawiając przy tym rynek suwerenem.
Strategia „Polska 2030” proponuje zmianę treści prawa, tym razem pod kątem norm i wartości ekonomicznych, co ma się odbyć zarówno na poziomie stanowienia prawa (proces regulacyjny ma promować rozwiązania ekonomicznie optymalne – str 312, oraz obniżanie ekonomicznych kosztów prawa – str 313). Zasada sprawiedliwości, opisana w strategii jako archaiczny „formalizm” ma być zastąpiona normą efektywności (str 310). Urynkowieniu ma ulec także polski system jurysdykcji (str. 311). Miarą wartości pracy sędziów będzie liczba wydanych wyroków w jak najkrótszym czasie. Więziennictwo ulegnie poprawie na drodze quasi-prywatyzacji (partnerstwa prywatno-publicznego), a nadużycia prawa (ograniczenia praw obywatelskich przez długie areszty) zostaną rozwiązane przez likwidację nadmiernej liczby prokuratorów (str. 314).
Argumentacja na rzecz urynkowienia treści prawa i wdrażających je instytucji konstruowana jest na zasadach PR przetestowanych we wcześniejszych reformach. Jak pisała Naomi Klein3, najpierw ogłasza się stan totalnej katastrofy, aby potem zaproponować marketyzację czy prywatyzację jako idealne i jedyne rozwiązania tego stanu kryzysowego. Polskie systemy sądownictwa i penitencjarny - podobnie jak wcześniej publiczna ochrona zdrowia - są nieefektywne, nieprzejrzyste, dysfunkcjonalne, pisze Michał Boni i współautorzy raportu „Polska 2030” (str 309), wzywając następnie do zmian opartych na algorytmie prostego autoreferencyjnego odwrócenia znaków poprzez ofertę nie do odrzucenia: nowego systemu prawa, który będzie doskonały – bo przejrzysty, funkcjonalny i efektywny, czyli urynkowiony. Po drodze gubi się jednak pewien „drobiazg” - prawa człowieka: prawa polityczne, społeczne, ekonomiczne, kulturalne, tzw. prawa 3-ej generacji. Według autorów i autorek „Polski 2030” podstawową normą we wszelkich działaniach publicznych powinna być efektywność ekonomiczna.
W oczach neoliberalnych władców publicznego dyskursu, efektywność to nie efektywna alokacja zasobów w podtrzymanie życia i rozwój ludzi, ale w zachowania i przedsięwzięcia, które generują największe marginesy zysków. Im większa produktywność, tym większa intensyfikacja pracy i wycieńczenie ludzi, zwłaszcza iż jedna trzecia pracowników w Polsce jest zatrudniona na tymczasowych umowach, co skutkuje brakiem bezpieczeństwa egzystencjalnego. Oznacza to przesunięcie skrajnego ubóstwa w czasie: kiedy już nie będą mogli pracować, wskutek przeszłej niemożności nagromadzenia składek z niskozarobkowej pracy, ludzie ci zostaną efektywnie skazani na śmierć z racji braku środków do życia. Przy średniej europejskiej 10.5 %, w Polsce 27 % pracujących to samozatrudnieni, wśród nich pielęgniarki, sprzątaczki. Nie obejmują ich prawa zawarte w Kodeksie Pracy. Prawa człowieka, w tym prawa socjalne i ekonomiczne miały chronić jednostki, w tym przed nadużyciami władzy megainstytucji jak państwo czy rynek.
Między młotem PiS a kowadłem PO
W patriarchalnym w swych założeniach projekcie Konstytucji według PiS pomoc społeczna to deklaratywne zadanie państwa, ale nie prawo człowieka i obywatela, które można egzekwować. W dokumentach PO prawa to „roszczenia”, albo „dobrodziejstwo” państwa czy pracodawców. Konstytucja RP z 1997 roku oraz projekty PiS odwołują się do zasady godności ludzkiej osoby, z jedną zasadniczą różnicą. Konstytucja RP z 1997 roku ujmuje jednostki ludzkie jako zbiór obywateli i obywatelek oraz jako naród. Dla PiS najważniejszymi podmiotami Konstytucji są rodzina i naród, a cel polityczny to reprodukcja narodu. Stąd kasacja praw kobiet i wprowadzenie nowych praw życia poczętego, czy prawa do pamięci historycznej, ponieważ najważniejsza jest biologiczna i kulturowa reprodukcja Narodu. Natomiast w projekcie przepisania podstaw prawa autorstwa PO ludzi jako podmiotów politycznych już nie ma nawet figuratywnie - są tylko inwestorzy i rynek. Państwo jako megafirma traktuje ludzkie jednostki pod kątem ich użyteczności ekonomicznej, jako płatników podatków, bądź pod czerwoną kreską, jako koszty. Płatnik podatków stał się jedyną dozwoloną pozycją podmiotową, która uprawamacnia jednostkę do publicznych wypowiedzi i roszczeń w stosunku do państwa. Mamy więc do czynienia z metamorfozą obywateli w klientów, a jednocześnie z wykluczeniem czy wręcz z wyrzuceniem wielości kobiet i mężczyzn bez zdolności do życia na własną subskrypcję - poza granice polityczności, a więc poza sferę odpowiedzialności państwa. Sfera społeczna (ochrona zdrowia, edukacja, zabezpieczenia społeczne, kultura) jest pod czerwoną kreską – chyba że zostanie sprywatyzowana, do czego szybciej (PO) lub nieco wolniej za cenę patriarchalnego posłuszeństwa z naszej strony dąży PiS. Neoliberalna optyka to zarządzanie przez budżet i sprawozdania finansowa, gdzie dwie główne kategorie to aktywa i pasywa. Przez takie okulary ludzi i ich potrzeb nie widać. Odbieranie praw jest środkiem do celu przeobrażenia państwa w firmę. Państwo-firma jest społecznie okrutne. Prywatyzacja sfery społecznej dokonuje się metodą inkrementalnych kroków, przez odbieranie praw, przez zmianę języka na usługi publiczne. W utrzymaniu sfery społecznej jako dobra wspólnego największe stawki mają kobiety z racji na przewagę odpowiedzialności za opiekę i podtrzymanie życia. Prywatyzacja sfery społecznej przerzuca koszt reprodukcji biologicznej i społecznej oraz reprodukcji kultury na gospodarstwa domowe i barki kobiet. Stłamszone między młotem PiS a kowadłem PO, między uberrynkiem a neopatriarchatem musimy odzyskać prawa i angażować się w tworzenie innego systemu wartości, siatki pojęciowej i języka dla polityczności.
Komentarz napisany dla lewicowej Sieci Feministycznej Rozgwiazda. www.rozgwiazda.org.pl
Napisane przez EwaCh
dnia July 01 2010
2036 czyta ·