THINK TANK FEMINISTYCZNY
  • O think tanku

  • BIBLIOTEKA ONLINE

    - opis projektu, zarys marzeń
    - teksty wszystkie (alfabetycznie, wg autorek)
    - teksty polskie
    - tłumaczenia (wszystkie)
    - feminizm/filozofia/polityka
    - feminizm/ekonomia
    - kobiety, ubóstwo, prekariat
    - feminizm / ekologia
    - historia kobiet
    - biblioteki feministyczne w sieci


  • PIELĘGNIARKI

  • EMIGRANTKI


  • WARSZTATY

  • Komentarze i recenzje Think Tanku Feministycznego

  • RAPORTY I DIAGNOZY


  • Feministyczna krytyka ekonomii – kurs online

  • Gender i polityka - kurs online

  • Feministyczna krytyka filozofii - kurs online


  • SZTUKA JAKO KRYTYKA


  • STRONA TOMKA
    SEMINARIUM FOUCAULT
    NEKROPOLITYKA
    PIELĘGNIARKI I POŁOŻNE
    WOLĘ BYĆ
    EKOLOGIA EKONOMIA
    WSPIERAJĄ NAS






    Zobacz temat
    Strona 2 z 3: 123
     Drukuj temat
    Kate Millet – Teoria polityki płciowej
    Megi
    W czasie jakiejś rozmowy ostatnio o kryzysie, bankach , kredytach doszłam do wniosku, że jednak obyczaje patriarchalne łagodnieją. Kilka lat temu nie do pomyślenia byłaby sytuacja, że "niemalżeństwo" bierze wspólnie kredyt na mieszkanie. Teraz można nawet z kuzynką, kolegą czy kimkolwiek dzielić spłatę kredytu.

    Moja rozmówczyni, której o tym powiedziałam, była mocno zdziwiona Smile Podobno nawet pan od kredytów stara się ukrywać swoje poglądy (chociaż robił to nieudolnie). Kredyt przyznać musiał.

    Mam nadzieję, że to łagodniejsze podejście nie jest typowe dla czasów kryzysu (wszelkiego typu konflikty zbrojne, recesje itp.) i że nie nastąpi po czasach "odwilży patriarchalnej" powrót do wcześniejszych form ucisku.
     
    EwaCh
    A propos tego co wczesniej pisala Kasia Szumlewicz, w Holandii tak samo jak w Polsce, pojedyncza osoba (kobiecie trudniej niz mezczyznie, chyba ze pracuje w managemencie duzej firmy), nie ma szans na kredyt, a wiec na wlasne mieszkanie. Koszty utrzymania nie rozkladaja sie na dwie osoby, itp. Sytuacja ekonomiczna wymusza zaleznosc od partnera...a najlatwiej wpasc w trakt rodziny
     
    Julia Kubisa
    ale musza to byc dzieci z "prawego loza" albo nawet z jakiegokolwiek loza, a nie z in vitro, jak sie moglismy ostatnio przekonac, co swoja droga bylo bardzo ciekawe, ze dyskurs narodowego kryzysu demograficznego jednak nie dopuszcza wszystkich dzieci - moze ma to jakis zwiazek z wyobrazniem natury
     
    AJO
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a: Być może nie rekonstruuję tego właściwie, ale chodzi o to, że w rozmaitych dyskursach kobietom przypisuje się akurat mniej cenione umiejętności i potem i tak okazuje się, że nawet w zakresie tych umiejętności dominują mężczyźni. Jednak ważniejsze jest to, co się za tym kryje, to, czego zasłoną są rozmaite ideologie. A jest tym praca kobiet, w ogóle praca, wartościowana negatywnie, dobra dla kobiet właśnie. Sandra Harding pisze o reklamach, ze nie tylko przypisują kobiety do prac domowych, ale jeszcze przedstawiają te prace jako głupie, gdy tymczasem są to prace niezbędne dla przetrwania gatunku. W ogóle pogarda dla ciężkich, czasochłonnych prac, charakterystyczna dla liberalnego kapitalizmu z jego kultem mobilnej jednostki jest czymś, co należy mocniej uwzględniać w analizach dzisiejszego kształtu patriarchatu.

    masz chyba rację z tymi mniej wartościowymi...chociaż zastanawiam się czy nie lepiej określić to nie jako przypisywanie pewnych, ale obdzieranie ich z tych bardziej wartościowych...Mężczyzna ma prawo wyboru- kobiecie dostępne są tylko niektóre...

    Harding ma rację- dwie moje "ulubione" reklamy: kochanie przez gotowanie - cała ta rodzina, a szczególnie matka to po prostu idioci... i reklama czegoś na kamień w pralkach i ten tekst: to tak jakby pozwalała pani dziecku jeździć bez kasku i matka na to zatrwożonym tonem "nigdy!".....
     
    EwaCh
    W odpowiedzi na post Megi - jesli sa takie mozliwosci, zeby kredyt mogly brac inne pary niz malzenskie, to tylko posrednio moze miec efekt na zmiekczenia patriarchatu. W ekonomii/na rynkach to co nazywamy patriarchatem czy meskim przywilejem operuje inaczej, ekonomiczny patriarchat jest powiazany z kontrola nad generacja zysku, i kontrola nad dystrybucja dochodow, akumulacja kapitalu - czasem i energia ciala wmontowanego w system do pomnazania zyskow.
     
    Tak, ale nie zaczynajmy od stereotypów, by na końcu wstydliwie dodać ekonomię, często zresztą traktowaną jako jeszcze jeden stereotyp: np. niefortunne pojęcie "seksizmu". Zresztą ekonomia jest tym, co politykę i rodzinę łączy, rodzina nie jest tworem obyczajowym, lecz instytucją ekonomiczną ORAZ tworem obyczajowym. W Polsce natomiast do stereotypu podchodzi się jako do rzeczywistości podstawowej, z której weynika wszystko inne.

    Chętnie bym podjęła wątek społeczności imigranckich, tylko czy mogłabyś go rozwinąc? Bo na razie nie widzę związku, tak naprawdę imigranci są ogromnie potrzebni, do pracy właśnie, tylko nie należąc do "narodu" nie są wzywani do rozmnażania, niemniej to jest uwzględniane, a już czy będą przyjeżdżać wciąz nowi czy tu się rodzić jest "obojętne", byle byli gotowi za głodową płacę pracować w przyszłości na "nasze dzieci".
     
    Emilia Korytkowska
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
    A jest tym praca kobiet, w ogóle praca, wartościowana negatywnie, dobra dla kobiet właśnie.


    Swietnie powiedziane, faktycznie, praca kobiet, tak jak i polityka, i zycie publiczne w ogole zostalo zdefiniowane przez patriarchalna kulture, i historycznie przez dlugi czas ksztaltowane bylo wylacznie przez heteroseksualnych mezczyzn, i wylacznie w ich rozumieniu pracy, i wartosci, ktore praca powinna z soba niesc.
     
    marzena25
    I co ciekawe, kiedy mowa o kryzysie demograficznym, nie mowi sie wprost, ze chodzi "nam" o POLSKIE dzieci, z krwi, i kosci, i tradycji polskiej. Ze wlasnie takie dzieci trzeba nam rodzic.

    Takie właśnie dzieci mają rodzić Polki również dlatego, aby przeciwstawić się "cywilizacji śmierci", która reprezentuje cywilizacja zachodnia.
     
    sorry, nie napisałam, do kogo ta ostatnia odpowiedź. To było do Emilii Korytkowskiej, długo pisałam a w międzyczasie dyskusja się rozwinęła.
     
    kasia
    Julia Kubisa napisał/a:
    ale musza to byc dzieci z "prawego loza" albo nawet z jakiegokolwiek loza, a nie z in vitro, jak sie moglismy ostatnio przekonac, co swoja droga bylo bardzo ciekawe, ze dyskurs narodowego kryzysu demograficznego jednak nie dopuszcza wszystkich dzieci - moze ma to jakis zwiazek z wyobrazniem natury


    natury, ale tez moralnosci. Gdy analizowalam teksty o aborcji i reprodukcji z Naszego Dziennika uderzajace bylo, jak silne bylo powiazanie dyskursu narodowosciowego, demograficznego i moralnego wlasnie.
     
    kasia
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a:

    Chętnie bym podjęła wątek społeczności imigranckich, tylko czy mogłabyś go rozwinąc? Bo na razie nie widzę związku, tak naprawdę imigranci są ogromnie potrzebni, do pracy właśnie, tylko nie należąc do "narodu" nie są wzywani do rozmnażania, niemniej to jest uwzględniane, a już czy będą przyjeżdżać wciąz nowi czy tu się rodzić jest "obojętne", byle byli gotowi za głodową płacę pracować w przyszłości na "nasze dzieci".


    Bo te dyskursy sa niespojne i wewnetrznie sprzeczne. To troche tak, jak Millet pisala o "nieczystych" kobietach czy czarnoskorej sluzbie, odpowiedzialnych za przygotownaie jedzenia, ale niedopuszczanych do stolu. Imigranci moga byc dopuszczeni jako sila robocza, ale nie jako pelnoprawni czlonkowie narodu. Nie tylko zreszta jako tania sila robocza. Dyskusje o fabrykach prowadzonych przez np. Koreanczykow pelne sa z kolei odniesien do "obcych wyzyskujacych Polakow".
     
    KasiaM
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
    Kasiu M. , masz rację, ale chyba nie do końca. Bo owszem, podejście jest bardzo ważne, ogromnie się liczy to, co nam się od dzieciństwa wpaja. Niewmniej przemiany w "bazie" ekonomicznej wydają mi się ważniejsze niż narzucane wzorce. Dziś już np. mało kto uważa dziewictwo za podstawę honoru, bo dziś jest inny kształt małżeństwa. Tak samo z macierzyństwem. Wmawia nam się mnóstwo rzeczy, ale ich podstawą jest nierówność ekonomiczna, uzależnienie kobiety w ciązy i z dzieckiem od mężczyzny. ...

    Ale gdyby tak było to skąd brałyby się nierówności w rodzinach kobiet dobrze zarabiających i niezależnych finansowo? A stereotypy odnośnie kobiet na wysokich stanowiskach ? Wydaje mi się że samowystarczalność finansowa kobiet jest niezbędna ale nie jest też gwarancją partnerstwa w związku ani równości w miejscu pracy. Więc może nierówność generowana jest też przez coś jeszcze co jest poza sytuacja ekonomiczną ?
     
    Emilia Korytkowska
    Co do imigrantow, to chodzilo mi o to, ze w dyskusjach nad spadajacym poziomem "rodnosci" kobiet nie bierze sie pod uwage kobiet z mniejszosci etnicznych, ktore maja nieuregulowany pobyt na przyklad, pracuja w szarej strefie (tu wchodzi sfera ekonomiczna), i generalnie ich obywatelstwo (citizenship) jest mocno ograniczone. Oczywiscie nie mowie, ze gdyby ich wliczyc w rachuby demograficzne, to nagle poziom przyrostu naturalnego bylby calkiem inny, ale przynajmniej nie mozna by bezkarnie i na okraglo mowic, ze kobiety nie rodza dzieci, bo sie ksztalca, pracuja, i dopiero jak sie "dorobia odkurzacza" (mam nadzieje, ze wiecie, do ktorej reklamy "spolecznej" nawiazuje), zaczynaja myslec o dziecku.

    Gdyby w obraz wlaczyc rodziny imigranckie w Polsce, albo rodziny osob rozwiedzionych, w ktorych sa dzieci z pierwszego i drugiego malzenstwa, przekaz na temat demograficznych wzorcow w Polsce wygladalby inaczej.
     
    Emilia Korytkowska
    Czy uwazacie, ze istnieje możliwość negocjowania ról w systemie patriarchalnym, o ktorym pisze Millet? Być może to właśnie ta możliwość negocjowania ról sprawia, ze patriarchat stale się reprodukuje i nigdy nie można z niego wyjsc calościowo?
     
    marzena25
    Millet pisała o trzech charakterystycznych dla patriarchatu konstruktach - statusie, roli płciowej , temperamencie. Czy patriarchat nadal funkcjonuje także dlatego, ze istnieje możliwość negocjowania ról ?
    Prawdopodobnie jego reprodukcja jest związana z tym procesem.
     
    Kasiu M, pytasz: "Ale gdyby tak było to skąd brałyby się nierówności w rodzinach kobiet dobrze zarabiających i niezależnych finansowo? A stereotypy odnośnie kobiet na wysokich stanowiskach ? Wydaje mi się że samowystarczalność finansowa kobiet jest niezbędna ale nie jest też gwarancją partnerstwa w związku ani równości w miejscu pracy. Więc może nierówność generowana jest też przez coś jeszcze co jest poza sytuacja ekonomiczną ?".

    Oczywiście, że tak, chciałam tylko nie traktować tej sprawy jako pierwszorzędnej. Stereotypy wyniły z czegoś więcej niz stereotypów, są pozostałościami lub wyrazami relacji władzy. A że relacje się zmieniaja, a stereotypy trwają? Po pierwsze, zmieniają się powoli, po drugie, niektóre szczególnie jaskrawe stereotypy np. o kobietach na wysokich stanowiskach to przejaw backlashu. To znaczy, że właśnie WSKUTEK zmian ekonomicznych, zmian relacji, negatywne wizerunki stają się szczególnie obecne, jadowite. Stąd np jazda na zaniedbanie feministki czy w ogóle odjazd na punkcie tego, że kobiety mają być piękne. Kobiety się wymykają, trzeba je więc dyscyplinować mocniej, ba! trzeba je szantażować, bo inaczej będą "dominować". Widać to w każdym mizoginicznym dyskursie, bo dziś mizoginia to już nie tylko przejaw władzy, ale coraz częściej strachu przed utratą pozycji przez mężczyzn.
     
    Emilia Korytkowska
    Mizoginia i backlash jako wspolczesne formy walki patriarchatu? z czym? nie chce powiedziec "z feminizmem", przychodzi Wam do glowy bardziej rozwinieta odpowiedz?
     
    Emilia Korytkowska
    I jeszcze jedno pytanie:

    Konstruowanie płci w oderwaniu od instytucji jest niemożliwe, bez osadzenia w relacjach rodzinnych, państwowych, narodowych, religijnych w ogóle nie można mówić o kobiecości i męskości. Czy uwazacie, ze przeobrażanie instytucji jest też drogą do przeobrażania modeli kobiecości i męskości oraz relacji między nimi? Jaka jest rola przemian strukturalnych w kształtowaniu ról kobiecych i męskich (vide: urlopy ojcowskie w Norwegii). W jaki sposób można doprowadzać do zmian strukturalnych, instytucjonalnych?
     
    kasia
    Emilia Korytkowska napisał/a:
    Czy uwazacie, ze istnieje możliwość negocjowania ról w systemie patriarchalnym, o ktorym pisze Millet? Być może to właśnie ta możliwość negocjowania ról sprawia, ze patriarchat stale się reprodukuje i nigdy nie można z niego wyjsc calościowo?


    Moze to bardziej kwestia tego, ze patriarchat jest systemem, co oznacza, ze nie polega po prostu na tym, ze jakis tam zly mezczyzna wykorzystuje jakas tam biedna kobiete (lub: wielu mezczyzn i wiele kobiet). Negocjowanie oczywiscie moze spowodowac, ze na pewnym poziomie patriarchat sie zachwieje (na przyklad w egalitarnej rodzinie, ktora rowno sie dzieli obowiazkami itp), ale na ile ma to znaczenie dla patriarchatu jako systemu? Kobiety ciagle beda postrzegane jako odpowiedzialne za opieke i podporzadkowane, mezczyzni beda systemowo na uprzywilejowanej pozycji (czy tego chca, czy nie). Moze to kwestia masy krytycznej? Moze jesli np. 90 procent ojcow bedzie szlo na urlopy ojcowskie itp, to cos bedzie moglo zaczac sie zmieniac? Patriarchat istnieje poprzez instytucje, bez przemian instytucjonalnych niewiele mozna... Nie wiem, jak duze znaczenie ma tu mozliwosc negocjownaia lub jej brak.
     
    magdalenaO
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
    Widać to w każdym mizoginicznym dyskursie, bo dziś mizoginia to już nie tylko przejaw władzy, ale coraz częściej strachu przed utratą pozycji przez mężczyzn.

    Mi się wydaje że mężczyźni też coraz cześciej czują się w przypisanej im patririachalnej roli "jak w klatce"
     
    Strona 2 z 3: 123
    Przejd do forum:
    Lewicowa Sieć Feministyczna
    Rozgwiazda


    KONKURS
    Pamiętniki Emigrantki


    Logowanie
    Nazwa uytkownika

    Haso



    Nie moesz si zalogowa?
    Popro o nowe haso
    Copyright © 2005
    White_n_Light Theme by: Smokeman
    Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
    Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.
    Wygenerowano w sekund: 0.09